Jedyne o czym marzę to nieskończony sen. To właśnie dzięki niemu
zapominamy o problemach. Jest on czymś w rodzaju odskoczni. Życie idzie
swoim trybem a my swoim. Dzięki snom możemy choć na chwilę przerwać
rutynę. Możemy marzyć. Obiecujemy sobie różne rzeczy, ale nigdy nie
będziemy w stanie dokonać żadnej z nich, jeśli nie przerwiemy snu.
Wypiłam kolejny łyk herbaty. To właśnie
ona mnie rozlużniła. Od kilku godzin strasznie się stresuje. Niby idę
znowu do kolejnej szkoły. Nie powinno mnie to martwić. W końcu i tak
nikt mnie nie polubi. Usiadłam na podłodze przed lustrem, które było
przyczepione do drzwi szafki. Nałożyłam na twarz codzienny makijaż.
Podkład, bronzer, czarna kredka wokół oczu i czerwona szminka. Swoje
włosy wyprostowałam. Staram się tak zaczesywać włosy, aby nikt nie
zauważył blizn.Tak gotowa ubrałam się w czarne spodnie i beżowy sweter.
Do tego dobrałam botki. Zanim zeszłam na dół przeszukałam, posiedziałam
chwilę na łóżku. Wiem, że powinnam jak najszybciej zmierzyć się z
problemami. To wcale nie jest takie łatwe. Nie wiem co mnie czeka w
nowej szkole. Jestem bardzo zmęczona i nie mam siły na kolejne wyzwiska.
Wydaję mi się, że tym razem moja psychika tego po prostu nie wytrzyma.
W końcu, jak długo można cierpieć? Kiedyś muszę znależć ukojenie dla
duszy. Boję się, że nastąpi ono dopiero po mojej śmierci.
- Jesteś gotowa?- spytała się mnie babcia, czekając w progu. - Wiesz, że masz udać się do dyrektorki, prawda? A potem...
-Babciu, opowiadałaś mi wszystko z tysiąc razy. Wiem, co mam robić.
Uśmiechnęłam się do niej pogodnie. Powinnam cieszyć się najmniejszą chwilą. W końcu w moim życiu jest ich bardzo mało
Babcia ucałowała mnie na pożegnanie. Już dawno nie czułam się tak. Nadszedł czas i na mnie. Ktoś się o mnie troszczy.
Włożyłam do uszu słuchawki, które od razu przeniosły mnie w inny
świat. nie jest to tak, jak opisują inni ludzie: zapominasz o
problemach i cieszysz się życiem. Nie prawda. To właśnie dzięki muzyce o
wszystkim pamiętasz. Stara miłość, choroba, ostatnie wakacje. Wszystkie
wspomnienia otaczają cię dokoła. Muzyka jest barierą. Broni cię i otula
słowami. Daje bezpieczeństwo.Idąc
ulicą nie zwracam uwagi na moje
przemarżnięte ciało czy na obłoczek pary. Ludzie śpieszący się do pracy
lub nastolatkowie palący papierosy po kątach nie są ważni. Liczę się
tylko ja i muzyka.
Po 15 minutach staję przed dużym
budynkiem. Widok szkoły mnie zaskakuje. Z zewnątrz jest oczywiście
szara i ponura. Wybrukowane schody prowadzą wprost do mosiężnych drzwi.
Wokół chodzi wiele zmarżniętych nastolatków pragnących powrotu do
ciepłego łóżka. W środku troszkę cieplej, jednak nie dzięki ogrzewaniu, a
wystrojowi. Ściany mają delikatny, brzoskwiniowy kolor a kolorowa,
szkolna podłoga nadaje barw całemu miejscu. Czuję się jak w podstawówce i
wiem, że nie powinno tak być. Na ścianach wiszą obowiązkowe dyplomy,
zdjęcia oraz prace uczniów.
Sekretariat znajduje się na samym
początku. Wchodzę tam i mam od razu ochotę opuścić to pomieszczenie.
Jest tutaj gwarno jak w ulu, a mała sekretarka siedzie schowana między
stertą papierów. Nikt nie zwraca na mnie uwagi. Jakbym nie istniała.
Westchnęłam, ponieważ nic się nie zmieniło. Zmieniając swój styl
pokazałam siebie, co nie oznacza, że zostałam opleciona wianuszkiem
chichoczących landrynek. Wzdrygnęłam się na myśl o tych laleczkach.
Pomyśleć, że chciałam taka być. Jednak jakby o tym pomyśleć, to niewiele
się różnimy. Mam ciemniejsze ubrania i nie jest lubiana. Zostawiam za
sobą myśli i stukając obcasami podchodzę bliżej. Staję dosłownie kilka
centymetrów od twarzy kobiety, która dalej jest zachłannie wpatrzona w
staroświecki komputer.
- Halo? - machnęłam ręką prze jej twarzą - Halo? - okey, mogę pokrzyczeć - Przepraszam, ale czy może mnie pani posłuchać?!
Nie wiem skąd pojawił się u mnie ten jadowity ton. Nie chciałam urazić kobiety, jednak zaczęła działać mi na nerwy.
- Nazywam się Eliza Black. Jestem nową uczennicą.
Niesamowicie niebieskie oczy kobiety zabrały oddech z moich ust.
- Wejdż - odpowiedziała normalnie, nie robiąc sobie nic z mojego zachowania. - Pani dyrektor już na ciebie czeka.
Kiedy tylko pokazała mi drzwi, dosłownie do nich wbiegłam. Zaczyna brakować mi tlenu, ale to pewnie przez stres.
- Dzień dobry. Jesteś ....
- Eliza Black.
Ustała przede mną niska kobiecina o siwych włosach zebranych w koka.
Była ubrana w spódnice w kratkę, białą koszulę i szary sweter. Twarz
miała naznaczoną zmarszczkami.
- Tak, dokładnie - kobieta podała mi kilka kartek z równiutko napisanym
tekstem. Wciąż były ciepłe i pachniały drukarką. - Tutaj znajdziesz
wszystko, co jest ci potrzebne. Twoja pierwsza lekcja to .... historia.
Westchnęłam sfrustrowana. Najgorszy przedmiot w życiu i to jeszcze
pierwszego dnia. Jak można zapamiętać te wszystkie daty? A nazwiska? Po
co rozstrząsać coś, co już się wydarzyło?
Nagle zadzwonił dzwonek. Był tak głośny, że poczułam tępe pulsowanie w uszach. Już wiem, że wytłumaczenie nie słyszałam dzwonka nie istnieje w tej szkole.
- Chodż, zaprowadzę cię do klasy.
Ruszyłam za dyrektorką. Poruszała się powoli i wyrafinowanie. Po drodze
do klasy zahaczyliśmy o obskurną szatnię. Powiesiłam kurtkę na jednym z
niewielu wolnych wieszaków. Jak dużo uczniów musi tutaj chodzić?
- 450.
Spojrzałam dziwnie na dyrektorkę i
mruknęłam ciche dziękuję. Ja to powiedziałam głośno, czy ona potrafi
czytać w myślach? Mam nadzieję, że to pierwsze.
Klasa historyczna znajdowała się na
końcu naprawdę długiego korytarza. Dyrektorka zapukała 3 razy do
białych drzwi klasy. Weszłam za nią. Poczułam na sobie spojrzenia
wszystkich uczniów. Chciałabym pokazać swoją siłę. To jak bardzo jestem
niezależna i silna. Po co jednak kłamać, że się boję?
- To jest nowa uczennica, Eliza Black.
Fajnie, wszyscy wszystko wiedzą. Możecie przestać się gapić? Czuję, że zaczynam się rumienić.
- Świetnie, usiądż proszę na wolnym miejscu. Wybierz jakieś.
Spojrzałam na klasę, a potem na nią i tak kilka razy. Uniosłam do góry
brew. Jest tylko jedno wolne miejsce w klasie. Czy ta nauczycielka jest
głupia, a może ślepa?
Powolnym krokiem, stukając obcasami
podchodzę do krzesła. Miejsce obok jest zajęte, przez naprawdę
przystojnego chłopaka. Jego włosy to burza czekoladowych włosów. Chłopak
spojrzał na mnie i poczułam, jak niesamowicie zielone oczy chłopaka, zabrały oddech z moich ust.
Siadam, a w sali zapanowuje dawny ruch.
Nauczycielka wróciła do nudnego monologu, a ja siedząc na samym końcu
mam idealny widok na wszystkich uczniów. Na samym początku siedzą
kujonii. Są ubrani w nudne sweterki pod szyję a włosy są grzecznie
zaczesane. Co chwila podnoszą rękę ukazując wiedzę. Dalej mieszczą się
normalni uczniowie. Grają na telefonie, rysują brzegi zeszytów,
rozmawiają lub tępo patrzą w sufit. Niedaleko mnie miejsca zajęły
gwiazdeczki. Okropne lalunie z blond pasemkami, dużymi dekoltami w
strojach cherleederek. Niektóre żują przeciagle gumy, a inne trzymają
nogi na udach swoich chłopaków z drużyny piłkarskiej. Nie każda taka
jest, jednak większość z nich tak właśnie się zachowuje. To żałosne,
jak w jakimś filmie młodzieżowym. Jest również kącik, gdzie siedzą tak
zwane wyrzutki. Mają kolczyki, są ubrani na czarno a w uszach schowali
słuchawki. Do tej grupy zalicza się chłopak na siedzeniu obok. Widzę
wystający jeden z wielu tatuaży. Patrząc na mnie, tylko do tej grupy
powinnam należeć, ale ja nie chcę. Nie chcę być nigdzie przydzielona.
Zaraz tutaj umrę. Która jest w ogóle
godzina? Rozglądam się, jednak nigdzie nie widzę zegara. Co to za
klasa? Nie chce mi się wygrzebywać telefonu z plecaka. Mogę zbyt zwrócić
na siebie uwagę tym zachowaniem.
- Która godzina? - szturcham mojego sąsiada w ramię. On tylko sztywnieje
jak posąg i nic nie mówi. Co za brak wychowania. Postanawiam odezwać
się do chłopaka przede mną. Ma na sobie bluzę z logiem drużyny
sportowej, która zakrywa, ale nie maskuje jego idealnie zbudowanego
ciała. Ma brązowe włosy z grzywką. Kiedy w końcu przejeżdżam paznokciem
po skórze na jego szyi, a chłopak się do mnie odwraca piękne, brązowe
oczy. Zauważyłam, że swoim zachowaniem wywołałam u niego gęsią skórkę. -
Wiesz, która godzina?
-Wiem.
Jego głos jest niski, ale przyjemny. W oczach pojawiły mu się iskierki radości, a uśmiech się rozszerzył.
- A powiesz mi może która?
- 8:20 skarbeczku.
Przewróciłam oczami na odpowiedz. Chłopak się jednak nie odwrócił.
Podziękowałam mu skinieniem głowy, a on dalej siedział z tym idealnym
uśmiechem przyklejonym do twarzy. Byłam bezradna. Nie wiem, jak mam się
zachować. Zwłaszcza, kiedy blondyna obok niego zabija mnie w swoich
myślach.
- Liam jestem.
Nie opowiedziałam. Nie mam zamiaru zaczynać z nim znajomości.
- Mi się nie przedstawisz?
- Głuchy jesteś? Dyrektorka podawała moje imię.
Lucas spojrzał jednak na mnie nierozumnie.
-Nazywam się osascd.
- Osascd?
- Odwróć się albo skopię ci dupę.
- Słaba riposta - mruknął mój ,,kolega'' z ławki, którego bawiła cała sytuacja.
Westchnęłam podirytowana, modląc się o
szybszy dzwonek. Całe szczęście, że po chwili usłyszałam go.
Gwałtownie poderwałam się z miejsca. Nie mam ochoty czekać, aż Lucas
znowu do mnie zagada. Tą przerwę, tak jak i inne spędziłam na szukaniu
nowych klas lub grzebaniu w szafce. Za wszelką cenę starałam się unikać
wszystkich. Albo to oni mnie unikali.
O 12 był lunch. Najgorsza godzina wciągu
całego dnia. Nie jadłam nic, więc na samą myśl o jedzeniu potwornie
zaburczało mi w brzuchu. Przyglądając się mapce, udało mi się trafić do
stołówki. Znajduje się ona w piwnicy, do której trzeba zejść po
schodach. Jest obskurna, a stoliki są ułożone kilka długich rzędów. Na
swoją tacę położyłam czerwone, poobijane jabłko. Usiadłam na samym końcu
najbardziej oddalonego stolika. Spojrzałam za okno i porwały mnie
wspomnienia. Już chyba dawno nie czułam się tak spokojnie. W dawnej
szkole byłam totalny pośmiewiskiem. Tutaj przynajmniej nikt nie zwrócił
na mnie uwagi. No może oprócz Liama, ale to zupełnie inna sprawa.
Krzesło obok mnie zostało odsunięte. Przeniosłam zdziwionym wzrok
zaczynam na dziewczynę siedzącą przede mną. Jest przy tuszy, jednak nie
przeszkadzało jej to w założeniu obcisłych rurek i kremowej koszuli. Ma
miodowe włosy, które lokami zakrywają jej twarz. Dziewczyna uśmiechnęła
się do mnie.
- Lucinda ale mów mi Lucy.
Dziewczyna podała mi nad stołem rękę pełną pierścionków.
- Eliza.
- Jak ci się podoba w szkole?
Lucy wgryzła się w czekoladowy batonik. Musi być przewodniczącą szkoły,
skoro się do mnie dosiadła. Trzeba przecież przywitać nową uczennicę.
- Jesteś przewodniczącą?
- Tak.
Już mam coś dodać, kiedy ona mi przerywa.
- Nie myśl sobie, że dlatego tutaj siedzę. Nie jestem jedną z tych
chichoczących dziewczyn, które myślą, że jak maja taką posadę to są
fajne. Nie jestem lubiana. Ludzie nie tolerują mnie przez mój wygląd. Ty
wydajesz mi się bardzo miłą osobą, która potrzebuje towarzystwa. Przy
okazji - dziewczyna delikatnie nachyliła się w moją stronę - chłopacy
się na ciebie gapią.
Oblałam się rumieńcem. Czemu w dawnych szkołach nikt nie zwracał na mnie
uwagi, a tutaj nagle tak? Czuję się nieswojo. Jeszcze nigdy nie miałam
chłopaka, ani mowa o całowaniu. Nie byłam nawet na randce. Żyłam
zamknięta jak w klasztorze. Większość mojego dzieciństwa to piekło.
- Sądzisz, że będę miała z dziewczynami na pieńku?
- Byłam na historii, kiedy Lucas do ciebie zagadał. Jego dziewczyna nie
była z tego powodu zadowolona. Natomiast zakochane singielki mordują cię
wzrokiem, kiedy tylko ich wybranek obliże sobie wargi na twój widok.
Wydaję mi się, że ta dziewczyna jest uszami i oczami dyrektorki. Wie rzeczy, który ja nie zauważyłam. A powinnam.
- Słuchaj, kim jest chłopak, co siedział ze mną na historii?
- To był Harry. Ja mówię na niego Hazza. Siedzi ze swoją grupką emo, jednak w pewnej części należy do nas.
Spojrzałam na nią pytającym wzrokiem. Kobieto, tłumacz dalej.
-Nas, czyli chóru.- odpowiedziała dziewczyna, jakby to była najbardziej
oczywista rzecz na świecie- Tworzymy zespół szkolny, reprezentujemy
miasto na konkursach. W skład
niego wchodzę na przykład ja,Harry, Liam i jego dziewczyna oraz jeszcze
kilka osób. Jesteśmy wymieszani, jednak mamy talent. Ja śpiewam. Hazza
też, jednak on potrafi dodatkowo świetnie grać na gitarze, a Liam
rapuje. Mimo, że tworzymy zgrany zespół, w normalnym życiu nie znamy
się. Mamy swoje problemy i w żadne z nich się nie wtrącamy.
- To... ym ... przykre.- tak, Eliza, potrafisz pocieszyć jak nikt inny.
Lucy machnęła na to ręką i wstała od stołu.
- Takie życie. Do zobaczenia jutro.
Znowu zostałam sama. Jak dużo się jeszcze dzisiaj zdarzy? Jak wielu
rzeczy się jeszcze dowiem? Ta szkoła to jedna, wielka zagadka.
W końcu i ja wstałam. Oddałam nietknięte jabłko i wróciłam na lekcje.
Notka od Autorki: Mamy piąteczek. Kurcze, ale się cieszę. Nie mogę doczekać się wakacji, mam nadzieję, że wy również.
Dla odmiany w opowiadaniu jest zima i szkoła, więc liczę, że nikomu to nie przeszkadza.
Rozdział drugi zawitał już dla was. Mam niespodziankę, dla każdego, kto to czyta. Już za chwilę pojawi się rozdział trzeci. Dwa rozdziały jednego dnia? To nie koniec! Jutro pojawi się rozdział czwarty i wtedy już zacznę normalne dodawanie rozdziałów co tydzień. Mam nadzieję, że cieszycie się tak samo, jak ja.
Proszę o komentarze dla motywacji. Liczę na każdego z was. Jeśli chcecie podać mi swoje blogi, piszcie, a chętnie zajrzę.
Jeśli chcecie się ze mną skontaktować piszcie na e-mail: anastazja.blog@wp.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz